Doświadczenie śmierci
Przez stulecia obowiązywała tzw. tradycyjna definicja śmierci. Według niej śmierć człowieka następowała w momencie ustania wszelkiej czynności oddechowej oraz krążenia, przy czym za dokładny moment śmierci zazwyczaj uznawano ostatni oddech lub częściej ostatnie wysłuchane uderzenie serca (łac. cor ultimum moriens).W wyniku rozwoju technik reanimacji i technik anestezjologicznych stało się możliwym podtrzymanie wentylacji płuc i krążenia metodami sztucznymi. Stan ten wymógł powstanie tzw. nowej definicji śmierci. W tej definicji podstawę do uznania człowieka za zmarłego stanowi śmierć całego mózgu (mors biologica cerebri). W późniejszym okresie zauważono, że śmierć komórek mózgu nie następuje jedno czasowo. W związku z tym powstała tzw. nowa zmodyfikowana definicja śmierci. Stwierdza ona, że śmierć pnia mózgu implikuje śmierć mózgu jako całości, choć nie oznacza, że w momencie stwierdzenia śmierci pnia mózgu martwe są również wszystkie jego komórki. Według tej definicji śmierć pnia mózgu jest niezbędnym i wystarczającym warunkiem do uznania osoby za zmarłą. Należy pamiętać, że powyższe definicje dotyczyły śmierci osobniczej człowieka w sensie prawnym. Jednak samo umieranie jest procesem, którego nie można zredukować do jednego momentu, zwłaszcza, gdy mamy do czynienia ze śmiercią powolną.
Małe dzieci rozumieją śmierć jako stan podobny do snu i dlatego nie ostateczny. W wieku pięciu lat zaczyna już wyłaniać się konkretne rozumienie śmierci. Ludzie dorośli również zachowują elementy dziecięcego sposobu myślenia, które są związane z kulturą danego kraju. Często śmierć porównują do snu, unicestwienia, próbują tłumaczyć reinkarnacją a wierzący przyjmują wiarę w życie wieczne. Pacjenci także posiadają pewną wiedzę na temat umierania. Jest ona kształtowana na podstawie obrazów agonii ukazywanych w mediach lub własnych doświadczeniach śmierci osób bliskich. Medycyna zachodnia jest w stanie przewidzieć większość zgonów nawet kilka miesięcy wcześniej. Mówi o przygotowani pacjenta i o stanach, jakie mogą mu towarzyszyć, gdy dowiaduje się o nadchodzącej śmierci. Pierwszym stanem jest wstrząs, który wywołany jest zbliżającą się śmiercią. Następnie zaprzeczenie, które posiada różne formy. Od zapewnienia, że wyniki badań są błędne, aż do uczucia bycia obserwatorem tego, co wydarzy się komuś innemu. Kolejna faza, która się pojawia nazwana jest fazą gniewu. Tu dominuje pytanie, „dlaczego ja”. Najczęściej ten gniew jest skierowany przeciw rodzinie, ponieważ pacjent nie czuje się wobec nich zobowiązany do uprzejmości. Dalszą fazą jest targowanie się. Tłumaczy się ją jako reakcje na poczucie niesprawiedliwości wobec zbliżającej się śmierci. Możemy targować się z Bogiem, losem, człowiekiem. Depresja stanowi przedostatni etap w procesie umierania. Odznacza się pełną świadomością nadchodzącej śmierci. Człowiek rozważa wszelkie aspekty odejścia z tego świata. Należy zaakceptować depresje pacjenta, podzielić jego smutek i być wsparciem w tych ostatnich dniach i godzinach. Ten etap jest niezbędny by osoba umierająca pogodziła się z końcem swojego życia.
Ostatnią fazą jest akceptacja. Jeżeli osoba, która odchodzi ma poczucie spełnionego życia, to akceptacja jest bardziej pozytywna. Umierający bardzo często czują się opuszczeni. Bywa tak gdyż chcą oszczędzić rodzinę, a przez to tłumią w sobie emocje, które powinny być ujawnione. To osamotnienie wynika również z faktu, iż w stanie bardzo ciężkim są odsyłani do szpitala, a rodzina nie zawsze może spędzić tyle czasu ile chce i bywa tak, że umierający pozostają sami w momencie odchodzenia. Niektóre osoby wiedzą o nadchodzącej śmierci i chcą o tym rozmawiać gdyż są przekonani, że jest to normalne i każdy kiedyś musi umrzeć. Wyróżniają się spokojem, obiektywizmem i są zrównoważeni. Bywają i tacy, którzy wiedzą, że odchodzą, ale wolą o tym nie mówić. Osoba, która umiera pozostawia osoby bliskie, które przeżywają jej odejście. Każde uczucie starty jest doświadczeniem wyjątkowym. Nie ma dwóch takich samych ludzi, którzy odczuwają w taki sam sposób odejście bliskiej osoby. Możemy zaobserwować podobne uczucia, emocje, ale śmierć i żałoba pozostaje przeżyciem indywidualnym. Śmierć osoby bliskiej może wywoływać w nas uczucie, że to, co się dzieję, nie dzieje się naprawdę. Wydaje się, że to jest sen, koszmar, który po przebudzeniu zaraz się skończy. Człowiek w obliczu śmierci reaguje stwierdzeniem: „to niemożliwe”, „to musi być pomyłka”, „nie mogę w to uwierzyć”. Niektórzy nie mogą nic wypowiedzieć, inni płaczą, jeszcze inni chcą zobaczyć zmarłego, chcą na własne oczy przekonać się o śmierci ukochanej osoby. Inne osoby wycofują się i zaczynają funkcjonować jak roboty starając się zachować emocjonalny dystans. Bardzo często chcemy widzieć śmierć jako zdarzenie, które będzie wyeliminowane przez naukę, a nie jako fakt naturalny. Staramy się przyjmować takie postawy jakby jej w ogóle nie było, a tymczasem należy przyjąć śmierć jako nieodłączną towarzyszkę naszego życia. Rozmowy i rozmyślania o śmierci mogą być, więc pomocne w przyznaniu jej właściwego miejsca w naszej egzystencji. Każda śmierć jest inna. Kiedy mówimy o śmierci niespodziewanej czyli wypadku, ataku serca, tętniaku, zabójstwie czy samobójstwie to widzimy, że powoduje ona u rodziny i bliskich głęboki kryzys. Jest ona destabilizująca, gdyż osoby nie są przygotowane na to wydarzenie i trudno im zaakceptować zaistniałą rzeczywistość. Taka utrata wystawia na próbę siłę ludzkiego ducha, ponieważ w kilka sekund wszystko ulega zmianie. Morderstwo jest śmiercią okrutną i nagłą. Reakcje towarzyszące tej śmierci, to poczucie bezsilności i frustracji, której wyrazem jest gniew, przerażenie lub lęk. Badania wykazują, że śmierć nagła rodzi silniejsze reakcje niż taka, którą poprzedza choroba przewlekła. Nagła śmierć wywołuje utratę zaufania do świata lub innych ludzi. Inne uczucia występują u rodzin, które utraciły bliskich przez śmierć samobójczą. Tu ciągle jest obecne pytanie, „Dlaczego”? Myśli, które im towarzyszą są związane z poczuciem winy: „mogłem coś zrobić”, „mogłem do tego nie dopuścić”. Rodzina i przyjaciele nie przestają siebie potępiać, szukają w sobie winy, w swoich słowach, zachowaniu dokładnie analizując przeszłość.
Szczególnie bolące jest przeżywanie cierpienia po śmierci dziecka. Jest to niegojąca się rana, która powoduje, że czujemy się tak, jakby to tragiczne wydarzenie ani na chwilę nie przestawało nas niszczyć i emocjonalnie rujnować. Nie możemy złapać oddechu ani zrobić żadnego ruchu. Zdajemy sobie sprawę, że to jest cios, który przekracza możliwości ludzkiego zrozumienia. Widzimy, że z ich odejściem ginie bardzo ważna część naszej istoty.
Przy utracie dziecka przez poronienie, matki często są złe na swoje ciało, że je zdradziło. Wiąże się z tym utrata nadziei, gdyż z dzieckiem były związane plany i oczekiwania. Rodzice wyobrażali sobie jak ono może chodzić, uśmiechać się, wypowiadać pierwsze słowa, radzić sobie w szkole. Po śmierci takiego dziecka pozostaje pustka. Rodzicom również nie pozostaje wiele pamiątek, które by mogły mówić i przypominać, że ktoś ważny był w ich życiu. Bardzo często otrzymują też nikłe wsparcie od strony społeczeństwa i bliskich, gdyż jest niezrozumienie jak można rozpaczać po śmierci dziecka, które się nie narodziło. Podobne przeżycia towarzyszą ciąży niechcianej, gdy kobieta decyduje się na aborcje, tylko są opóźnione w czasie. Pojawia się gniew i poczucie winy. Gniew może być skierowany ku osobie, która skłoniła kobietę do usunięcia ciąży, a poczucie winy z sumieniem, które ciągle przypomina o tym, co się stało. Bywają też wypadki, kiedy dziecko umiera po porodzie. Rodzice przeżywają szok. Uczucia podobne są do przeżyć tych ludzi, którzy zetknęli się z nagłą śmiercią. Towarzyszy temu nie przygotowanie, nerwy, oskarżanie personelu medycznego. Ważne jest, by w takim momencie była osoba, która otoczy rodzinę opieką w opłakiwaniu dziecka. Należy również mówić o dziecku używając jego imienia, by w ten sposób podkreślić, że było kimś realnie istniejącym. Jeśli istnieje taka możliwość, a dziecko żyje, tylko przebywa na oddziale intensywnej terapii to należy, umożliwić rodzicom wzięcie je na ręce i przytulenie, by w ten sposób rodzice pożegnali się przed śmiercią z dzieckiem.
Innym rodzajem śmierci jest śmierć spodziewana, zapowiedziana, oczywiście jeżeli mówimy o niej otwarcie. Ona pozwala na stopniowe przygotowanie na odejście. Osobie, która opuszcza nas umożliwiamy pożegnanie się z Bogiem i drugim człowiekiem, by mogła pozałatwiać sprawy niedokończone. Powinniśmy starać się towarzyszyć odchodzącej osobie, dzięki czemu wyrażamy uczucia, emocje, okazujemy sympatie oraz rozwiązujemy sytuacje trudne i konfliktowe. Trwanie przy umierającym pomniejsza w nas poczucie winy. Jeżeli agonia się przedłuża, to po pewnym czasie nie będziemy w stanie znosić cierpienia i być blisko osoby odchodzącej. Odchodzenie, więc przewiduje zaakceptowanie śmierci jako czegoś nieuniknionego. Powiedzenie tego, co było niewypowiedziane. Z tym również związane jest przebaczenie i pojednanie oraz prośba o przebaczenie osoby, która odchodzi. Powoduje to powolne i mniej traumatyczne rozstanie. Nie powinniśmy obwiniać się tym, gdy zgon nastąpi podczas naszej nieobecności. Jeśli jest trudna sytuacja i musimy opuścić osobę umierającą, to możemy się rozstać, gdy dopełniliśmy aktu pożegnania.
Możemy jednocześnie zauważyć, że śmierć nie jest problem dla osoby odchodzącej, gdyż ona nie widzi w śmierci bezsensu, ale staje się problemem dla osób, które pozostały. Wiele razy możemy zobaczyć pacjentów umierających, a będących jeszcze w szpitalu jak są traktowani. Słyszymy, że personel medyczny boi się ich, nie ma dla nich czasu, a nawet unika się ich. W obecności nieprzygotowanego pacjenta mówi się mu o jego stanie i zbliżającej się śmierci. Pacjenci odchodzą bardzo często w salach, gdzie znajduje się kilka innych osób, a to nie zapewnia im spokoju i jest traumatycznym przeżyciem dla pozostałych osób. Papież Jan Paweł II zwrócił uwagę na sytuację, jaka panuje w szpitalach mówiąc o zaludnionych i ruchliwych salach i patrzeniu na śmierć tyko pod kontem biofizycznym, z pominięciem sfery duchowej i psychicznej. Tu z pomocą osobom umierającym przychodzą hospicja. One zwróciły szczególną uwagę na los umierającego, otaczając go kompletną opieką. Łagodzą ból i stwarzają warunki do godnej śmierci. Duży nacisk kładą na przekazanie wiadomości pacjentowi o zbliżającej się śmierci, robiąc to z dużym wyczuciem. Hospicja przełamują tabu śmierci i wprowadzają ją w wymiar społeczny, wychowując własnym przykładem do pełnego uczestnictwa w najtrudniejszych przeżyciach drugiej osoby.
Współczesne podejście do śmierci, to unikanie mówienia o niej, negowanie jej istnienia i robienie z niej tematu tabu w rozmowach z dziećmi.
Na podstawie książek podanych w przepisach opracował
Paweł Dobrzyński
_________________________________________________
1. Zob.: http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Amier%C4%87#Definicje_.C5.9Bmierci_cz.C5.82owieka, 19.06.2007.
2. Zob.: P. Salmon, Psychologia w medycynie, Gdańsk 2002, s. 118.
3. Por.: http://nursi.071.pl/s55_%C5%9AMIER%C4%86+I+UMIERANIE.html, 19.06.2007
4. Zob.: P. Salmon, dz. cyt., s. 118. Por.: H. Bartnowska, Sens choroby, sens śmierci, sens życia, Kraków 1980, s. 217 – 220.
5. Zob.: http://www.sciaga.pl/tekst/32429-33-hospicjum_czlowiek_w_obliczu_smierci_i_umierania, 19.06.2007
6. Por.: M. Keirse, Smutek, strata, żałoba, Radom 2005, s.15.
7. Zob.: Tamże, s.26. Ludwik (trzydzieści lat): tego ranka, jak każdego innego dnia przygotowywałem się do pójścia do biura, a każdej mojej czynności towarzyszyły pewne odgłosy dochodzące z kuchni. Mama, jak zwykle, wstała, by przygotować mi śniadanie. Jednak aż do tego dnia nigdy nie zastanawiałem się nad znaczeniem tego rytuału, który był na swój sposób wyznaniem „kocham cię”. Myślałem, że jej to sprawia przyjemność. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem mamę leżącą na podłodze. Od tego momentu wspomnienia się mieszają, wszystko stało się jak w filmie, telefon alarmowy 118, szalona jazda do szpitala. Nie potrafiłem myśleć, czułem tylko gorycz i lęk, lęk przed utratą jej, potem nikła nadzieja i wreszcie „śmierć”. Było to, jakby coś uderzyło mnie w serce. To wszystko stało się w kilka godzin: jej śmierć była jak trzęsienie ziemi, które zburzyło wszystko do samych fundamentów i powaliło mnie, pozostiwiając z głębokim poczuciem bezsilności pod hałdą gruzów. Próbowełem jakoś przezwyciężyć szok. Ogłuszony i zmieszany, szukałem drogi wyjścia: z jednej strony pragnąłem krzyczeć i wołać o pomoc, z drugiej strony chciałem pozostać niewzruszony, bierny, zamknięty w moim bólu i mojej samotności. Powoli, powoli, z trudem i pomocą wielu drogich mi osób, wydobyłem się spod gruzów, próbując ocenić poniesione straty i stan posiadania. Nie było łatwo odbudować stan równowagi w rodzinie, ale po kilku latach wydaje mi się, że powinienem być wdzięczny za to doświadczenie, tak traumatyczne. Uczyniło mnie ono bardziej świadomym tego faktu, że życie może się skończyć w każdym momencie, a więc dobrze jest nie zmarnować żadnej chwili. Dzisiaj staram się docenić piękno i próbuję wyrazić moje uczucia i emocje, których doznaję wobec moich bliskich. I tak próbuję żyć dalej! Internet, M. Bonfantini, M. Motta, Od poczwarki do motyla. Jak przeżyć ból i śmierci i żałoby, Internet, http://www.hospicja.pl, 11.06.2007.
8. Zob.: C. M. Sanders, Jak przeżyć stratę dziecka, Gdańsk 2001, s.105-114.
9. Por.: tamże, s. 15 – 20.
10. Zob.: C. M. Sanders, dz. cyt., s. 129-130.
11. http://www.hospicja.pl, 11.06.2007
12. Por.: H. Bartnowska, dz. cyt., s. 223 – 224.
13. Zob.: A. Ostrowska, Śmierć w doświadczeniu jednostki i społeczeństwa, Warszawa 1991, s.156.
14. Por.: A. Bartosz, Człowiek w obliczu cierpienia i umierania, Katowice 2000, s. 38.
15. Zob.: http://www.sciaga.pl/tekst/32429-33-hospicjum_czlowiek_w_obliczu_smierci_i_umierania, 19.06.2007r.
16. http://www.hospicja.pl, 11.06.2007
17. Por.: H. Bartnowska, dz. cyt., s. 223 – 224.
18. Zob.: A. Ostrowska, Śmierć w doświadczeniu jednostki i społeczeństwa, Warszawa 1991, s.156.
19. Por.: A. Bartosz, Człowiek w obliczu cierpienia i umierania, Katowice 2000, s. 38.
20. Zob.: http://www.sciaga.pl/tekst/32429-33-hospicjum_czlowiek_w_obliczu_smierci_i_umierania, 19.06.2007r.