Jestem Bartuś i urodziłem się w sierpniu 2021 roku. Już w pierwszej dobie życia musiałem przejść operację, związaną z moim wrodzonym rozszczepem kręgosłupa. Choć operacja się udała, był to dopiero początek mojej hospitalizacji. Już kilka dni po porodzie okazało się, że mam zakażenie układu nerwowego oraz narastające wodogłowie. Konieczna była interwencja chirurgów i założenie zastawki w główce. Komplikacje sprawiły, że w sumie musiałem przejść kolejne 4 zabiegi, aż zastawka pracowała jak należy. Minęło długie 5 tygodni w szpitalu i w końcu mogłem wyjść do domu.
Sielanka nie trwała jednak długo – 2 tygodnie. Zakrztusiłem się przy jedzeniu i trafiłem na OIOM z ciężkim zapaleniem płuc. To tam moje serduszko się na chwilę zatrzymało… ale ja chcę żyć i walczę!
Niedługo potem okazało się, że mam porażenie fałdów głosowych i potrzebuję rurki tracheostomijnej, żebym mógł oddychać. W rurce zbiera się wydzielina, którą mama i tata muszą często odsysać, gdy tylko zaczyna mi przeszkadzać. Nie mogę też normalnie przełykać i muszę być karmiony sondą dożołądkową…Innym problemem są moje nóżki – przez obniżone napięcie mięśniowe nie wiadomo, czy będę mógł chodzić. Lekarze mówią, że na pewno będę potrzebował dużo rehabilitacji ruchowej, oddechowej i neurologopedycznej.