Jaremka urodził się we wrześniu 2013 r. na początku 26. tygodnia ciąży z objawami wstrząsu septycznego i niedotlenienia po powstrzymywanym przez dwa dni porodzie. Mieścił się na kartce formatu A4 i ważył 750 g, tyle, co trzy szklanki wody. Praktycznie nie miał płuc: przez ponad 100 dni oddychał za niego respirator.
Wiedzieliśmy od początku, że mały będzie walczył. Walczył przez całe cztery miesiące na intensywnej terapii noworodka, walczy i teraz w domu. Wymaga całodobowej, nieprzerwanej opieki rodziców. Oddycha przez rurkę tracheostomijną powietrzem sztucznie wzbogaconym w tlen z koncentratora, je specjalne, bardzo drogie wysokokaloryczne mleko przez sondę żołądkową, ale żyje. Ma ciężką dysplazję oskrzelowo-płucną i podejrzenie padaczki wczesnodziecięcej, ale żyje.
Żyje i robi wszystko, żeby się rozwijać i być normalnym dzieckiem. Poznaje rodziców. Bawi się. Śmieje. Teraz jest na etapie sprawdzania, co jest najsmaczniejsze na świecie – najsmaczniejszy na świecie jest przewód tlenowy…
Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Jaremka ma zarośniętą krtań. Prawdopodobnie jest to jedna wielka blizna po respiratorze. Trzeba będzie co dwa miesiące zawozić go do szpitala na zabieg poszerzania krtani. Czeka nas też jeszcze hospitalizacja na gastroenterologii i neurologii. I zobaczymy, co dalej…